Powiedział coś po hiszpańsku, czego nie zrozumiała, ponieważ była zbyt pochłonięta, zbyt przytłoczona własnymi emocjami.

– W moim życiu nikt z tobą nie może się równać, Vincente – wyznała. – I nigdy nie będzie mógł. Dlatego nie potrafiłam znieść myśli, iż będę dla ciebie tylko pocieszycielką na jedną noc, że szybko o mnie zapomnisz… To by mnie zabiło. I właśnie z tego powodu uciekłam. – Podniosła na niego oczy płonące miłością i tęsknotą. – Czy wiesz, że byłam o ciebie szaleńczo zazdrosna? I zazdrościłam nawet Carmen, że w każdej chwili może zarzucić ci ręce na szyję i powiedzieć, jak bardzo cię kocha. Wszyscy cię kochają, Vincente. Ale nikt nigdy nie pokocha cię tak mocno jak ja. Nikt. – To z głębi serca płynące wyznanie zawisło w pełnej napięcia ciszy. – Kocham cię aż do bólu, Vincente! – powtórzyła.

– W takim razie porozmawiajmy o cierpieniu… O bólu, zgoda? – odparł głosem pełnym wzruszenia. – Przypomnij sobie, jak mówiłaś, iż mnie nienawidzisz, że jestem okazem nie z tej epoki. Przypomnij sobie swe rozczarowanie, gdy okazało się, iż to nie Brian, tylko ja jechałem za tobą z Carmony! Czy mam wyliczyć wszystkie rany, które mi zadał twój ostry języczek? Rany, które przeraźliwie bolały i długo krwawiły?

Nagle podszedł do niej, chwycił ją w ramiona. Słyszała teraz mocne bicie jego serca; twarz miała wtuloną w jego szyję. Czuła, jak jego potężnym ciałem wstrząsają emocje – i wprost nie mogła uwierzyć, że oto jej ukochany, nieosiągalny Vincente trzymają naprawdę w ramionach. Przytuliła się doń jeszcze mocniej.

– Wiesz teraz, że było całkiem inaczej… – szepnęła czule. – Wcale nie chciałam cię zranić.

– Ale wymierzyłaś mi ostateczny cios, gdy przerażona uciekłaś z mego łóżka – powiedział z żalem. – Uciekałaś w takim popłochu, jakby goniło cię dzikie zwierzę. Dios!

– Bo nie usłyszałam od ciebie tego, co najbardziej pragnęłam usłyszeć – wtrąciła.

– Chodzi ci o wyznanie miłości, prawda? Widzisz „kocham” to bardzo mocne słowo. Wy, Amerykanie, szafujecie nim bez opamiętania. Określa ono wiele uczuć, począwszy od zainteresowania koszykówką, aż po słabość do szarlotki. My, Hiszpanie, rezerwujemy to szczególne słowo na specjalną okazję. Na tę chwilę, gdy spotykamy swą drugą połowę. Cóż, dla wielu ludzi, pozbawionych szczęścia, ta chwila nigdy nie nadchodzi… – urwał w zamyśleniu.

– A więc Hernando miał rację – westchnęła z rozpaczą.

– Hernando? – Uniósł głowę, wtuloną w jej włosy. – Co on ma z tym wspólnego?

– Powiedział… że twoje serce umarło wraz z Leonorą…

– Posłuchaj mnie, Rachel – przerwał jej bez wahania. – Bardzo lubiłem Leonorę i byłem do niej szczerze przywiązany. Nasze rodziny żyły w bliskiej przyjaźni od pokoleń i nasze małżeństwo zostało zaplanowane na długo przed tym, nim sami się na nie zdecydowaliśmy, uważając, że przyjaźń, która nas łączy, wystarczy, by założyć rodzinę i spędzić wspólnie życie.

– A więc nigdy dotąd nie byłeś naprawdę zakochany? – wybuchła Rachel, nie mogąc dłużej wytrzymać w milczeniu.

– Tego nie powiedziałem… – odrzekł z przekornym uśmiechem.

– Jest więc inna kobieta? – Głos jej załamał się z emocji.

– Tak, mój mały głuptasku. Trzymam ją właśnie w swych ramionach. – Wycisnął na jej ustach krótki, namiętny pocałunek, a potem podjął bardzo poważnym tonem: – Przysięgam, że tego, co teraz mówię, nigdy nie powiedziałem innej kobiecie. Powiem ci to teraz w twoim ojczystym języku, a potem będę powtarzał w swoim własnym przez resztę życia… – Przytulił ją mocniej. – Kocham cię, Rachel Ellis – rzekł z niezwykłą siłą i pasją. – Kocham twe wierne serce i twą czystą, niewinną duszę. Pokochałem cię od pierwszej chwili, gdy cię ujrzałem, i od tego momentu zapragnąłem całować twe piękne fiołkowe oczy, które pociemniały gniewem, gdy źle wspomniałem o Brianie… i twe złote włosy, które błyszczały w promieniach słońca… Zapragnąłem wziąć cię w ramiona i…

– A ja tak bardzo pragnęłam się w nich znaleźć – wyszeptała prosto w jego usta, które dotknęły właśnie jej warg. A gdy po długim pocałunku pozwolił jej wreszcie zaczerpnąć powietrza, dodała: – W chwili, gdy zobaczyłam, jak przytulasz Luisę, zapragnęłam dać ci własne dziecko, Vincente.

– Rachel! – zawołał wzruszony.

Zamknęła mu usta pocałunkiem.

– Pragnęłam dać ci dziecko, które mogłoby zaznać twej miłości i dobroci… Pragnęłam zostać twą żoną i móc dotykać cię i całować, gdy tylko przyjdzie mi na to ochota. Och, nigdy się nie dowiesz, ile wycierpiałam, myśląc, że nigdy nie będziesz mógł mnie pokochać!

Potrząsnął energicznie głową.

– Czy wiesz, że właśnie przygotowywałem się do podróży do Nowego Jorku? Chciałem cię odszukać i zaproponować małżeństwo ze mną… A jeślibyś się nie zgodziła, planowałem cię porwać. Uwierz, że zrobiłbym to! – przysiągł gwałtownie.

Nagle, nim zdążyła się zorientować, niósł ją na rękach w kierunku drzwi.

– Dokąd mnie teraz porywasz? – zażartowała.

– Biegnę zadzwonić do przeora! Za godzinę zostaniesz panią de Riano. Moją uwielbianą żoną! – Pochylił ku niej głowę, a jego oczy pociemniały z pożądania. – A kiedy już złożymy na ołtarzu wszystkie przysięgi, natychmiast zabiorę cię do swojego łóżka. Naciesz się światłem dnia, pequena, bo długo nie będziesz go oglądać!

– Gdyby dziś wieczór Carmen nie powiedziała mi, że mnie kochasz… – podjęła Rachel tonem zadumy.

– Carmen jest bardzo inteligentną dziewczyną – odrzekł. – Domyśliła się od razu, co dzieje się między nami, i celowo zabrała cię do Sewilli, żeby zostawić mnie samego. Wiedziała, iż po twoim wyjeździe odczuję bezbrzeżną pustkę, i że pustka ta stanie sienie do zniesienia. Wiedziała, iż wówczas uświadomię sobie, jak bardzo cię pragnę i potrzebuję.

– Uwielbiam cię, Vincente – powtórzyła po raz nie wiadomo który. – Jestem w tobie tak bardzo zakochana, że boję się, iż jesteś jedynie wytworem mej wyobraźni. Boję się, że za chwilę znikniesz jak złoty sen. – Uścisnęła go mocniej, jakby chcąc się upewnić, iż istnieje naprawdę. – Nie mogłabym już żyć bez ciebie!

– Pojedźmy więc szybko do przeora i wypowiedzmy nasze przysięgi przed Bogiem!

– Ale jest bardzo późno, Vincente – zaoponowała.

– Przeor z pewnością już przywykł do szaleńczych zachowań rodziny de Riano. Carmen i Brianowi udzielił ślubu w środku nocy. Myślę, że i nasze nocne odwiedziny nie wywołają w klasztorze szoku.

Oczy Rachel zaszły mgłą.

– Jestem tak bardzo szczęśliwa – szepnęła.

– Ale ostrzegam cię, Rachel. – Nagle twarz mu spochmurniała. – Ostrzegam, że nigdy nie pozwolę ci odejść. Więc jeśli jutro rano zmienisz zdanie i spróbujesz ucieczki, zatrzymam cię siłą.

Ujęła w dłonie jego ciemną twarz i popatrzyła nań z odrobiną irytacji.

– Widzę, że nadal niczego nie kapujesz – powiedziała żartobliwym tonem.

– Nie kapujesz? – zmarszczył brwi. – Co chcesz przez to powiedzieć? Co masz na myśli? Nie bardzo rozumiem…

Popatrzyła na niego z rozczuleniem. Jakkolwiek doskonale władał angielskim, było oczywiste, że nie mógł znać wszystkich idiomów i wyrażeń potocznych.

– Powinniśmy najpierw wziąć ślub – odrzekła. – A kiedy już zostanę twoją żoną, będę w dzień i w nocy tłumaczyć ci, co mam na myśli. – Posłała mu prowokacyjny uśmiech. – Być może, gdy nasze pierwsze dziecko będzie w drodze, mój najdroższy, ukochany mąż – pocałowała go w policzek – zacznie wreszcie wszystko rozumieć.


REBECCA WINTERS

Изображение к книге Kocham Cię, maleńka
***

Изображение к книге Kocham Cię, maleńka


ЭТО ФРАГМЕНТ КНИГИ, ЧТО РАЗРЕШИЛ ОПУБЛИКОВАТЬ АВТОР